Tuż za podium znalazła się
Connie. Jest to jedna z moich ulubionych postaci, może dlatego, że tak łatwo
można było ją zniszczyć.
Na samym końcu dodaje filmik poświęcony Connie.
Ciekawe, czy ktoś z was rozpozna głos aktorki, która śpiewa z niego piosenkę.
Connie poznajemy w odcinku
„Przyjaciele z Bańki”. Najwyraźniej zauroczyła Stevena, który usilnie chciał
zwrócić jej uwagę. Jaka jest Connie? Prezentuje się jako typowa kujonka i mól
książkowy. Od razu informuje, że nie chcę nikogo obrazić tymi słowami, jednak
nikt nie zaprzeczy, że tak prezentuje się ten stereotyp. Ona nawet nosi
okulary! Trudno o bardziej stereotypowe przedstawienie postaci. No dobra, jest
jeszcze jedna rzecz – Connie nie ma przyjaciół. Można powiedzieć, że to jest
sedno całego odcinka. Steven też nie posiada takiego prawdziwego przyjaciela i
dopiero Connie nim zostaje. Jest nam przykro z jej powodu, ale nie dała nam
zbyt wiele podstaw by poczuć do niej coś więcej, niż odrobinę sympatii. Jednak
to tylko jeden odcinek, dajmy jej czas.
Następne jej wystąpienie ma
miejsce w odcinku „Lew 2: Film” i uwierzcie mi, już po tym odcinku widać, że
ekipa SU nie popsuje tego. Od początku moje obawy krążyły wokół stereotypowemu
przedstawieniu Connie. Choć jej wystąpienie z tradycyjnej kujonki, delikatnie dąży
do geeka, to jednak widzimy w niej znaczny potencjał. Np. sam fakt jej
fascynacji tak dziwnym filmem jak „Pieskopter”, w którym widzi coś znacznie
więcej, niż można by przypuszczać na pierwszy rzut oka. Przecież tak samo jest
z serialem SU! Początkowo głównie zwraca się uwagę na dziwactwa tego świata,
jednak z czasem widzimy jego złożoność i fantastyczność.
Sympatia do Connie rośnie także,
gdy widzimy jak bardzo chłonie świat w jakim żyje i obraca się Steven (czyli
robi to samo co my). Jest niezwykle otwarta na to, co ich spotyka, usilnie chce
brać w tym udział. Odkrywa i dobrze się przy tym bawi.
W odcinku „Prawie Jak Pocałunek”
Connie pełni role słuchacza. I ponownie widzimy analogie – Connie jest
słuchaczem opowieści Stevena, tak samo jak my. Chce by Steven kontynuował swoją
opowieść, pochłania ją, bo dziewczyna już zdecydowała, że chce być częścią
świata Stevena. Bardzo znaczący jest motyw „uleczenia” Connie. Nie tylko Steven
poznaje swoją nową moc, ale także leczy wzrok Connie. Wydaje mi się, że ma to
dużo większe znaczenie. Widzimy, że dziewczyna pozbywa się różowych szkieł.
Oznacza to, że od tego momentu Connie jest gotowa na wszystko, koniec patrzenia
na różową rzeczywistość, bo dalej może nie być tak łatwo i przyjemnie.
W odcinku „Klejnot Lustra” Connie
gra niszową rolę, chociaż popycha Stevena do rozmowie o szkole, co skutkuje
otrzymaniem lustra z uwięzioną Lapis. Na tym kończy się obecność Connie, choć
jej wzmianka o wakacjach i szkole sprawia, że uwidacznia się jej zadania – jest
i będzie łącznikiem ze światem ludzi i ich sprawami. Podobnie jak Greg, jednak
on jest ojcem Stevena więc łączą ich trochę inne relacje, niż z Connie, która
jest osobą całkowicie z zewnątrz.
W następnym odcinku „Klejnot
Oceanu” Connie udowadnia, że jest odważna i skoro zadecydowała, że będzie
wspierać Stevena, to nie zamierza się wycofać.
Odcinek „Kuchnia Łączenia” wydaje
się istnieć bardziej po to, by przedstawić rodzinę Connie oraz fuzję wszystkich
Kryształowych Klejnotów. Plus dostajemy małą podpowiedź w kwestii Granat =
fuzja.
I następuje przełom. Nie tylko w
postaci Connie, nie tylko w jej relacjach ze Stevenem, ale także w samej
głównej postaci i temacie, który wciąż pozostaje jedną z większych zagadek –
czym jest fuzja. Pojawia się Stevonnie, która oczarowała wszystkich swoim
wyglądem i zachowaniem. Ciekawy jest także dylemat, który przewija się przez
cały odcinek, to że można być z kimś, a jednocześnie czuć się samotnym –
jednocześnie razem i osobno. Fakt, że Steven może tworzyć z Connie fuzję daje
tej postaci nowe możliwości oraz znaczenie, znacznie większe niż początkowo
można by przypuszczać.
Przez wiele dalszych odcinków
Connie pojawia się, czasem tylko na chwilę, czasem jest jedynie wspominana,
jednak wyraźnie czujemy, że jest kimś ważnym dla Stevena. My także ją
doceniamy. Potrafi być bardzo egzaltowana, ma fioła na punkcie książek i bardzo
chce tym zarazić Stevena, nie zmiennie oczarowuje ją świat klejnotów. Podoba mi
się to, że gdy ją poznaliśmy miała dosyć pesymistyczne spojrzenie na
rzeczywistość, a teraz tryska optymizmem. Podzielamy jej uczucia i fascynacje.
Kolejne znaczenie tej postaci
zostaje nadane w odcinku „Rycerz Connie”. W sumie to tytuł wszystko wyjaśnia –
Connie zostaje rycerzem. A trenuje ją niebyle kto, bo sama Perła. Pisałam już
jak to wpłynęło na przemianę Perły; w przypadku Connie również mamy ogromny
wpływ, związany z kilkoma elementami. Po pierwsze, dość banalna kwestia, Connie
jest fanką fantastyki, a jak wiadomo walka jest tam niczym nowym. Tym bardziej
walka na miecze, bycie rycerzem – to wszystko można odnaleźć w powieściach
fantastycznych. Pewnie dlatego też wymyślała „ataki” grając w tenisa, a tutaj
nadarza się okazja by naprawdę spróbować walki na miecze.
Drugi powód jest już trochę
głębszy i wiążę się z coraz większymi aspiracjami Connie, która jak już mówiłam,
z całego serca pragnie być częścią świata Stevena. Teraz nie tylko
może nią być, ale także mieć realny wpływ na sytuacje. Wreszcie ma możliwość kontrolowania tego, co się dzieje. I jest to kolejna rzecz, która nie jest w żaden sposób narzucona przez jej rodziców, to coś jej własnego.
może nią być, ale także mieć realny wpływ na sytuacje. Wreszcie ma możliwość kontrolowania tego, co się dzieje. I jest to kolejna rzecz, która nie jest w żaden sposób narzucona przez jej rodziców, to coś jej własnego.
Oczywiście dochodzi trzeci powód,
jakim jest ochrona samego Stevena, ale wydaje mi się, że to tak naprawdę rozwinęło
się w trakcie treningu. Na pewno od początku w jakimś stopniu zależało jej na
możliwości obrony Stevena, ale nie to od początku ją determinowało, przyszło
wraz z naukami Perły.
Odcinkiem, który ładnie okazuje
to jak bardzo zmieniła się Connie jest „Szpital z Koszmarów”. Jest dużo
pewniejsza siebie oraz pewniejsza swych decyzji, w pełni wykorzystuje swój
intelekt, jak i nabyte umiejętności walki, pozostając przy tym (bądź co bądź)
dzieckiem. W tym samym odcinku pokonuje jedną ze swych największych barier,
jaką stanowiły wymagania jej matki. Sprzeciwia jej się, ale nie zamierza
poprzestać na buncie, zależy jej na zrozumieniu ze strony rodzica. Nie tylko my
zauważamy jak Connie się zmieniła, dociera to także do jej matki. Mocnym akcentem
wskazującym na przemianę dziewczyny jest zwrócenie uwagi na brak szkieł w
okularach, których nie ma od roku.
Tak naprawdę od tego momentu
przemiana Connie nie nabiera na sile. Dziewczyna po prostu wciąż się uczy,
dojrzewa i poprawia swe umiejętności. Wraz z tym rozwija się także Stevonnie,
która w przyszłości może odegrać naprawdę ważną, a może nawet kluczową rolę.
Dodałabym jeszcze odcinek „Mindful
Education”. Connie wciąż ma delikatny problem z nadmiarem ambicji i tym, że
wszystko co robi powinno być… bez zarzutu. Atakują bezbronnego chłopca nie
tylko go skrzywdziła, ona po prostu popełniła błąd, który bardzo jej ciążył.
Pytanie czy bardziej nie mogła znieść myśli o zranieniu kogoś czy o zrobieniu
czegoś nieprzemyślanego i niepoprawnego? Sądzę, że oba. Po pierwsze, że zrobiła
źle, a po drugie, że było to nierozsądne. Connie ma wysoce rozwiniętą
wrażliwość wobec innych, jednak znacznie mniej wobec samej siebie. Wciąż uczy
się odpowiedniego dystansu do swoich pomyłek. Na pewno pomaga jej w tym
przyjaźń ze Stevenem, który jak wiemy popełnił nie jeden błąd w swym życiu, a
mimo to potrafi się do niego przyznać i żyć z nim (choć w tym samym odcinku
nagromadzenie ich daje mu w kość).
Connie jest jedną z moich
ulubionych postaci (choć w SU ciężko o jakąś, której szczerze się nie lubi).
Jest bystra, lojalna, zaradna i wciąż jest dzieciakiem z geekowskimi
dziwactwami. To jak reaguje na różne „magiczne” sprawy tak bardzo przypomina
naszą własną reakcję, że aż ciężko się nie uśmiechnąć. Na jej przemianę wpływ
miał Steven i to co wniósł ze sobą do jej życia. Jest coś słodkiego, a może
nawet inspirującego w tym jak bardzo stara się być lepsza i potrzebna, a
jednocześnie czerpie ogromną radość z przyjaźni ze Stevenem. Dobrze wiemy, że
nawet bez magii, wciąż chętnie spędzałaby z nim czas. Mam ogromną nadzieję, że
w nadchodzącym odcinku będziemy mogli spędzić trochę czasu z Connie i ponownie
przyjrzeć się, a może i odkryć coś nowego w tej cudownej postaci.
Na sam koniec filmik, o którym wspominałam.
.
.
.
.
.
Wiecie kto to?
Możecie ją znać jako np. Elizabeth
z filmu „Duma i Uprzedzenie” albo „Piraci z Karaibów” (co ciekawe, w obu
filmach ma to samo imię) - Keira Knightley.
Czy filmik nie przypadkiem nie pochodzi od tej samej osoby, co zrobiła filmik z poprzedniej paczki fananimacji?
OdpowiedzUsuńZresztą z Connie łatwo jest nam się zżyć, gdyż - jak sam podkreśliłeś - poznaje na równi ten magiczny świat, co my sami.
Dobry felieton :)
EDIT: Chodziło mi o ostatnią animację z FanMade #1, czyli o nią: https://youtu.be/JPWyES2nTAA
UsuńNie, zamieszczony tu filmik jest pracą tej osoby http://revolver-d.tumblr.com/
UsuńDziękuję ;)
A, kumam. Myślałam, że to ten sam autor, gdyż obie osoby korzystają z podobnego motywu, a mianowicie starzenia się Connie i Stevena :)
UsuńTak jak wspominałam w FanMade #1 starzenie się Connie jest naprawdę popularną teorią i tematem podejmowanym przez fanów. Zakładają, że skoro Steven starzeje się wolniej, to w końcu nadejdzie chwila smutnego rozstania (fani chętnie to przedstawiają, bo jakby nie było uwielbiają dramaty ;) ).
UsuńGdy zobaczyłam ten film poraz pierwiszy aż się popłakałam.😢
OdpowiedzUsuń