Zaraz za Connie znalazł się remis Ametyst i Lapis. Czy to
oznacza, że obie przeszły taką samą przemianę? Sprawdźmy.
Lecz przez długi czas Ametyst będzie jaka będzie.
Niezmiennie rozbraja nas swoją bezpośredniością i tym, jak potrafi się niczym
nie przejmować. W „Tygrys Milioner” widzimy, że podoba jej się to jaka jest.
Drażni ją to, że Perła i Granat nie podzielają tego entuzjazmu. Chciałaby ich
akceptacji, do czego w dochodzi na końcu odcinka. To sprawia, że postać Ametyst
staje się jedynie tłem komediowym. Z czasem przestaje się zwracać na nią uwagę,
tym bardziej że w tym samym czasie mamy parę innych zajmujących kwestii, takich
jak pojawienie się Lapis, Peridot, pierwszy raz widzimy Rose (nie namalowaną
czy też na zdjęciu) i inne wydarzenia nas zajmują.
Sądzę, że nikt nie miałby problemu z podaniem odcinka, który
faktycznie skupił się na osobie Ametyst i rzucił na nią trochę inne światło.
Tym odcinkiem jest „Na Szlaku”. Zaczyna się niewinnie, Steven i Ametyst zamierzają
„uciec”. Umyślnie używam cudzysłowie, bo oglądając ten odcinek mamy poczucie,
że jest to po prostu wyprawa, a nie długofalowy plan. Prędzej spodziewamy się
zapychacza niż jakiegoś przełomu. Jednak pomysłowości twórców nie wolno ignorować,
dlatego też jak się po chwili dowiadujemy (po chwili bo jakby nie było odcinek
trwa ok 10 minut) dostaniemy coś nietuzinkowego. Lądujemy w Przedszkolu, w
miejscu do którego nie wiemy jaki powinniśmy mieć stosunek. Może dlatego, że w
tak genialny sposób zostały zestawione dwa odmienne własności. Z jednej strony
widzimy surowość, nieprzyjazne miejsce, co sugeruje także muzyka. Niepokojące
dziury w skalistych, ogromnych ścianach i tajemnicze urządzenia w nie
wczepione. Z drugiej strony mamy niezwykłą radość Ametyst z powrotu do tego
miejsca. To tutaj powstała, tu spędziła… swój początek…? Wiąże z nim dobre
wspomnienia, a na pewno takie, które poprawiają jej nastrój. Czy może być ono
złe, skoro pochodzi z niego pozytywny bohater?
Bardzo niepokojące jest coś, na co nawet Steven zwrócił
uwagę – co z pozostałymi dziurami? Gdzie są klejnoty, które z nich wyszły? I
czemu w ogóle na Ziemi istnieje takie miejsce? Gdy zjawia się Perła i pyta, ile
Ametyst powiedziała Stevenowi już domyślamy się, że coś jest bardzo nie tak.
Spokojna i opanowana Perła tym razem jest oburzona i przerażona. Ametyst
atakuje Perłę i już nie wiemy, po której stronie powinniśmy stać. Jednak gdy w
następnej chwili Ametyst zaczyna płakać, jesteśmy tak samo zaskoczeni jak
Perła.
Ametyst mówi, że nie prosiłaby by zostać stworzoną, a
następnie ukrywa się w miejscu, w którym powstała. Cała ta przemowa Perły i
słowa Ametyst zawsze kojarzą mi się z rozwodem. Zaskoczeni? Już tłumaczę –
Perła byłaby w tym przypadku rodzicem, a Ametyst dzieckiem. Rodzice się rozwodzą
i cierpi przy tym dziecko, które nie prosiło się o to wszystko i czuje się
najbardziej pokrzywdzone w tej sytuacji. Całe małżeństwo było porażką, ale
Ametyst (dziecko) jest jedynym dobrem, które wyszło z całego tego bałaganu.
Może to za daleko idąca interpretacja, ale nie jestem w stanie pozbyć się tej
myśli za każdym razem, gdy oglądam tę scenę.
Tak czy inaczej, kończy się dość emocjonalnie i widzimy w
Ametyst coś więcej. Uwidacznia się maska, za którą przez cały czas skrywała
ogromny ból i poczucie niesprawiedliwości. Nie prosiła się o to wszystko, a
mimo to czuje, jakby uważano ją w pewien sposób odpowiedzialną za to i
współwinną. Niby wszystko jest w porządku, ale odkryty tu żal (także do samej
siebie) będzie długo nam towarzyszyć, choć nie zawsze będzie na pierwszym
planie.
W „Maksymalna Pojemność” widzimy do czego zdolna jest się
posunąć i odkrywane są kolejne bolesne uczucia, tym razem wobec ojca Stevena.
Mam wrażenie, że frustracja Ametyst nie wynika tylko z utraty Rose, ale także
Grega. Oczywiście w inny sposób, ale odczuła to tak samo. Najpierw pojawił się
Greg, więc miała i jego i Rose. Później powoli pozostawał tylko on, gdyż Rose
tak naprawdę całą swoją uwagę kierowała ku Grega. Tracimy Rose, no i Grega,
który skupił się na Stevenie. Po raz kolejny Ametyst gra rolę dziecka, w tym
przypadku takiego, którym nikt nie chcę się zająć. A ona potrzebuje uwagi.
W „Nowa Ametyst” ponownie przywołany zostaje problem braku
poczucia własnej wartości. Prowadzi to do (oprócz kilkukrotnej utraty formy
przez Ametyst) jej załamania. Nie wie jaka powinna być, nie może brać przykładu
z pozostałych Ametystów, a teraz jest ganiona za to, że stara się dopasować.
Odcinek kończy się niewielką zmianą ubrania, jednak (nie wiem jak wy) ale ja
wciąż mam wrażenie, że problem Ametyst nie został rozwiązany.
Sytuacji nie poprawia, gdy w „Za Daleko” Peri dobija Ametyst
słowami, iż nie jest doskonałym kwarcem. Później mamy jeszcze „Wystarczy
wyluzować” („Crack the Whip”) gdzie obrywa od Jaspis – dosłownie. Skoro nawet
Steven, który był dla niej jak uczeń, nie potrzebuje jej pomocy, to co jej
zostało? Kolejna fala żalu wylewa się w „Steven kontra Ametyst”, gdzie Ametyst
wprost mówi, co ją gryzie. I choć wiele się dzieje, to mimo wszystko zostało
jedynie powiedziane, a nic nie zostało z tym zrobione. Konfrontacja kończy się
pojednaniem, ale nie ma tu żadnej satysfakcji. Widać to w kolejnych odcinkach,
w których Ametyst dalej rozmyśla o Jaspis i o tym jak została przez nią
pokonana.
Gdy wreszcie dochodzi do ponownego starcia, Ametyst prawie
zaczyna wierzyć, że da sobie radę. Prawie, bo jak się okazuje, jej ataki nie są
skuteczne. Jednak Ametyst przez cały czas myśli, że sobie poradzi tylko dla
tego, że w końcu jest prawie jak Jaspis. Ale nie, nie jest. I nie chodzi o to,
że jest uszkodzona. Jest inna i to jest w niej dobre. Steven próbuje jej to
uświadomić, że nie jest idealna i tak już ma być, a ona powinna to wykorzystać
na swoją korzyść. Jednak o ile Granat także starała się przekonać do tego
Ametyst, tak Steven używa jeszcze jednego argumentu – „jesteśmy tacy sami”.
Od tej pory Ametyst zdaje się być uleczona, na tyle, że
nawet potrafi współczuć Jaspis i nazwać ją „siostrą”.
W najnowszej bombie pojawił się jeszcze jeden ważny element,
czyli spotkanie z innymi Ametystami. Ponieważ znalazła się z ich akceptacją,
poczuła się dobrze, jak jedna z nich, nawet jeśli różni się posturą. One
wszystkie traktowane są gorzej, a mimo to nie przejmują się tym i robią swoje.
Podsumowując, przemiana Ametyst przebiegła szczególnie w
jednej strefie jej osobowości, mianowicie w stosunku do samej siebie. Pogodziła
się ze swoimi defektami, co pomaga jej w lepszym działaniu oraz dogadywaniu się
z resztą ekipy.
Na tym samym miejscu wylądowała Lapis. Jak dla mnie Lapis
się niewiele zmieniła, a przynajmniej na tyle, że miejsce które zajęła jest
słuszne.
Lapis pojawia się w odcinku „Klejnot lustra”, choć jej
prawdziwa postać ujawnia się na samym końcu odcinka. Reakcja z jaką zostaje
przyjęta przez Drużynę Klejnotów sugerowałaby, że Lazuli jest wrogiem. Widzimy,
że jest niezwykle potężna, impulsywna, pragnie zemsty, a jednak niezmiennie
dobrze zwraca się do Stevena. W następnym odcinku dowiadujemy się trochę
więcej. Była nieznośnie długo uwięziona i wreszcie jest wolna, do szczęścia
brakuje jej jeszcze powrotu do domu. Wciąż zachwyca nas, że potrafi być
jednocześnie delikatna, a tak silna i nieustępliwa. Dodatkowo są to jedne z
najlepszych odcinków SU.
Gdy podejmuje decyzję o fuzji z Jaspis działa z
premedytacją, jest gotowa do tego poświęcenia. Z drugiej strony jest to dla
niej cudowna okazja, by się odegrać na Jaspis. To jest trochę… niepokojące w
Lapis, dlatego też jest intrygującą postacią. Nie wiemy jakie było jej zadanie
na Ziemi, ale to z jaką bezwzględnością potrafi działać jest zastanawiające. Widać
to także, gdy Steven ma dziwny sen, w którym „łączy się” z umysłem Lapis.
Widzimy, że robi to dla Stevena, jednak nie potrafię pozbyć się myśli, że daje
jej to pewną satysfakcje.
Ponowne spotkanie z Lapis (i gdy jest przytomna) następuje w
odcinku „Stara Dobra Ziemia”. Smutna przeszłość Lapis wreszcie zostaje ukazana. To
wspomnienie ją dobija i to w momencie, gdy już prawie uwierzyła, że na Ziemi
będzie jej dobrze. Oczywiście wkracza Steven, któremu Lapis ufa jak nikomu
innemu. Przekonuje ją, że fakt pozostania na tej planecie nie równa się byciu
uwięzionym. Naprawdę jest wolna, a o pozostaniu zdecyduje sama. Odcinek przedstawia
tą delikatniejszą stronę Lazuli. Stevenowi udaje się zmienić jej nastawienie do
świata, ale wciąż jest niechętna wobec pozostałych Klejnotów. Szczególnie jej
wrogość widać wobec Peri, z którą ma zamieszkać. Jest całkowicie niewzruszona
próbami zaprzyjaźnienia się, tak bardzo, że nawet bez mrugnięcia jest w stanie
zniszczyć rzecz niezwykle cenną dla Peri. Dopiero gdy rozumie punkt widzenia
Peri, gdy dociera do niej, że faktycznie odczucia wobec pozostania na Ziemi
mogą się pokrywać z jej własnymi, wtedy zaczyna się zmieniać. A przynajmniej
stara się nie być tak nieprzyjemna.
W „Morska Wycieczka” widzimy, jak wreszcie wyleczyła się z
Jaspis. Ich związek był toksyczny i niezdrowy. Jest to ciekawa alegoria do
właśnie takich związków, w którzy ludzie nawzajem się ranią. Lapis potrafi odmówić,
powiedzieć, że jej nie potrzebuje. Nie tylko musiała dać to do zrozumienia
Jaspis, ale uświadomić to samej sobie.
Kolejne odcinki pokazują jak zmienia się nastawienie Lapis. Coraz
lepiej dogaduje się z innymi Klejnotami i coraz bardziej docenia uroki Ziemi. Podobnie
jak Peri (choć jej to przyszło chyba łatwiej) zaczyna się bawić, czerpać
przyjemność z życia. Właśnie to najbardziej zmieniło się w Lapis. Nareszcie potrafi
się cieszyć z tego, co ją spotyka.
Ametyst i Lapis znalazły się na tym samym miejscu. Obie
zmieniły nastawienie, pierwsza przede wszystkim do siebie, druga do świata, w
którym przyszło jej żyć.
Nutella jak wiemy z piosenki dla BD, YD śpiewa w jedny fragmencie ,, lapis terraform" co znaczy że lapis miała prawdopodobnie pomagać w transformowaniu ziemi na zaplanowany wygląd , który widzimy w odcinku ,, który-to-tam-był"
OdpowiedzUsuńByć może lapis straciła częś pamięci poprzez długi czas w lustrze w dodatku z pękniętym klejnotem.Raczej nie mogła stracić części pamięci bo oczko po pęknięciu nadal pamiętała miecz rose itd.Przez to że lapis ,,stała w miejscu,, bismuth z homeworld mogła ją wziąć za rebeliantke.
Wiemy do czego są stworzone Lapisy, jednak rola naszej Lapis na Ziemi nie została wprost powiedziana i jest w sferze domysłów, dlatego nie napisałam, że takie i takie było jej zadanie. Nie znamy konkretów odnośnie tego, co miała uczynić, poświęcić i to, czy wiązała się z konsekwencjami tych działań. Nie znamy dokładnie rozkazu jaki otrzymała. Jak sama mówiła, miała być na Ziemi tylko na krótki okres czasu. Może jej zadaniem wcale nie było "transformowanie" planety, a przynajmniej nie podczas tej wizyty (najwyraźniej jej pierwszej na Ziemi).
UsuńBismuth należała do rebelii, więc wzięła Lapis za klejnot z Homeworldu, co zresztą było prawdą.
Teraz już wiem, czemu po części lubię Ametyst (na którą, zresztą, głosowałam). Zagubione dziecko, odrzucone, szukające wsparcia w swojej niedoskonałości...tu mogą siebie odnaleźć dzieci z sierocińców, mające problem z akceptacją siebie czy też depresją. Ja w pełni rozumiem Ametyst i fakt jej siły i chęci wsparcia.
OdpowiedzUsuńLapis natomiast jest czymś w rodzaju ukrytego psychopaty - lubi znęcać się nad innymi, toksyczna miłość, pomimo iż ją samą wyniszczało, to jej się to podobało, pogarda do wszystkiego - z tym ostatnim mogą się łączyć ludzie aspołeczni, gardzący otoczeniem. Dopóki jej nikt nie pokazał, że świat wokół nie jest aż taki zły i posiada wiele ładnych barw, tak patrzyła na wszystko spod kąta pesymizmu. Też ją po części rozumiem :V