Dzisiaj teoria związana z Gem Harvest - pierwszy odcinek po 33-dniowej przerwie.
Uprawa warzyw jest stosunkowo zbliżona do tego w jaki sposób
„hodowane” są klejnoty. Mała dynia pokazuje jak zachowuje się nowo narodzony
klejnot i jak ceni oraz podąża za swym twórcą (jak za matką). Jest całkowicie
oddany i darzy stuprocentowym zaufaniem twórcę, w tym przypadku Stevena. Mamy
także pokazaną reakcje Lapis i Peridot czyli prawdziwych „właścicieli”.
Prezentuje to w jaki sposób Diamenty odnosiły się do
klejnotów, które były dla nich tworzone i miały im służyć. Peri oraz Lapis
spodziewały się, że ich twór będzie wobec nich posłuszny oraz darzyć całkowitą
miłością i nie rozumiały dlaczego je ignoruje. Tak samo mogłyby reagować
Diamenty, gdy któryś z ich poddanych wykazywał się nieposłuszeństwem.
Gdy Steven „uśmiercił” drugą dynię, malutka dyńka
spanikowała. Według teorii to samo spotkało Jasper. Ujrzała jak jej Diament
został zniszczony i wtedy udała się do Żółtego Diamentu.
Zdecydowała by jej służyć, gdyż uważała, że tylko Diament może coś zrobić w związku ze zniszczeniem RD.
Może druga dynia miała symbolizować Różowy Diament, a mała
dyńka to Jasper. Była przerażona, w kompletnym szoku. Szukała pomocy i tak
trafiła do Żółtego Diamentu, jedynej istoty która mogła jej pomóc. Widząc
śmierć RD zapragnęła zemsty na tej, która tego dokonała – na Rose.
Uśmiercenie dyni także ukazuje dlaczego Rose zaszła tak
daleko jeśli chodzi o rebelie. Chciała ochronić swych przyjaciół i sprawić by
byli szczęśliwi/bezpieczni i nawet nie zastanawiała się nad tym, jak jej
działania wpływają na innych. Tak samo jak Steven nie myślał, że wycinanie dyni
dotknie i poruszy tą żyjącą.
Tak jak Rose miał dobre intencje, ale koniec końców oboje głęboko
zranili innych i stali się dla nich potworami, czy też wrogami.
Jak dla mnie nawet jeśli odcinek nie był nastawiony na ten
temat, to jak najbardziej autorzy mogli wprowadzić tę analogię (tym bardziej,
że Rebecca lubi takie zagrania). Dodatkowo wszystko tak jakoś ładnie się
komponuje, nawet kolor dyńki jest taki jak Jasper.
Przypadek…? Nie sądzę.
Co do samego odcinka całkiem mi się podobał. Nie
spodziewałam się nie wiadomo czego, tym bardziej, że nie odczułam aż tak
przerwy w emisji by się bardzo nakręcić. Miło było zobaczyć ekipę razem, kuzyn
nie był jakoś drażniący, był jaki był. A odcinek utrzymany w klimacie jesiennym
z dodatkiem elementów Święta Dziękczynienia to fajna odmiana. Także podobało mi
się wykorzystanie sytuacji w jakiej znajduje się Steven by przedstawić coraz
popularniejsze rodziny patchworkowe, takie trochę Modern Family ;) Ogólnie jak
dla mnie odcinek na plus.
Sprecyzuj, proszę określenie rodziny patchworkowe.
OdpowiedzUsuńMasz na myśli tak ogólnie czy w odniesieniu do odcinka? Bo ogólnie to w takim uproszczeniu jest to rodzina, w skład której wchodzą zarówno byli, jak i obecni partnerzy oraz ich dzieci. Taka mieszanka. W tym przypadku mamy trochę zbliżoną sytuacje, choć co prawda nie ma tutaj związków formalnych. Jednak mamy tutaj rodzinę sklejoną z wielu elementów, bo Grega ze Stevenem, Perłę, która darzyła Rose uczuciem, a teraz "wychowuje" jej dziecko. Do tego dochodzi Granat i Ametyst oraz nowe w tej rodzinie, Lapis i Peri, które nie jako traktowane są jak para (żeby nie mówić o nich jako o ship, to użyję słowa "duet"). Ogólnie mamy do czynienia ze zlepkiem (hehe). Sposób w jaki traktowany jest ten temat można wyraźnie zauważyć na torcie. Znajduję się na niej wiele różnych par (to także a propos tolerancji), a jednak jest to jedna duża rodzina. Mam nadzieję, że moja odpowiedź jest wyczerpująca ;)
UsuńDzięki. Niezauważyłem tego. A ma to sporo sensu zważywszy na orientacje Rebecc'i, oraz jej zamiłowania do symboliki w odcinkach.
OdpowiedzUsuńTen okropny ból rzyci (żeby się nie wyrażać), kiedy czytasz teorię, a nawet nie miało się okazji obejrzeć trzech odcinków wstecz i nie widziało się Sheeny w akcji, Perły w ramonesce i małych przerażonych dyniek. A potem się czyta, że cośtam cośtam w odcinku.
OdpowiedzUsuńIdę ciąć się łyżeczką i moim akwamarynkiem (kamyczku, dopomóż, by ten świat nie pochłonął mnie w swą otchłań pozbawioną wszelkich praw, które da się wyjaśnić na język ludzki).
I wyjaśni mi ktoś w jaki sposób w wieku piętnastu (prawie szesnastu) lat nie potrafi się automatycznie rozróżniać prawą od lewej, nie będąc upośledzonym umysłowo czy coś? Zadaję sobie to pytanie od ponad trzech tygodni i nikt nie udzielił mi odpowiedniej odpowiedzi.
Nox!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńEmillyUniverse mam ten sam problem.Chociaż moje odróżnianie rąk jest spowodowane pewnymi dysfunkcjami, mogę podać ci kilka sugestii: w dzieciństwie rodzice mogli zauważyć że używasz dominującej ręki i przekładali ci do tej niedominującej (moi tak robili), lub masz na tyle dobrze rozwinięte obie półkule mózgowe, lub jesteś oburęczna
UsuńTa dziewczyna ma tak, że jak wiąże buty, to nie wie jak i musi sobie mówić, że teraz w prawo lub w lewo (chyba, bo nigdy nie widziałam, żeby je wiązała). A jak jej mówiliśmy, by podniosła prawą rękę, to ona podniosła lewą i się zastanawiała, czemu nie jest ona prawą.
UsuńAle chyba stereotypowa blondynka adekwatnie do niej pasuje.