24 kwietnia 2016

Fanfic: Po prostu kryształowe #1

Pseudonim autora: LaVrence
Tagi: [Normal],  [Adventure], [Life]


Moje pierwsze opowiadania w klimatach Stevena Universe. Zachęcam gorąco do czytania. Tematem ich są przygody Stevena i klejnotów w Beach City i nie tylko. Spotkamy w nich postaci znane z serialu, choć możliwe iż pojawią się także nowe osoby.



Rozdział I „Znów coś zgubiłam!”

W Beach City poranek ten zaczynał się nadzwyczaj spokojnie. Słońce wstawało leniwie obdarzając swymi pierwszymi ciepłymi promieniami tych, którzy to byli na tyle zobowiązani aby wstać razem z nim. Powiew świeżego i energicznego wiatru znad oceanu dodawał nieco rozjaśnienia wszystkim tym myślą, które to krążyły wciąż głowach mieszkańców.

Perła z bliżej nieznanych powodów siedziała samotnie na wzgórzu znad, którego to roztaczał się widok na całe miasteczko. Spoglądała swym bezbłędnym i przenikliwym wzorkiem to w dół, to w górę. Zupełnie tak jakby za czymś tęskniła a może też czegoś szukała? Czegoś co już nigdy nie powróci.

W dole widać było jak Sadie walczy z zamkiem w drzwiach od Wielkiego Pączka. Kombinowała kluczem to raz w prawo to raz w lewo. Zamek ten zacinał się już od kilku dni. Lars miał się tym zająć już przedwczoraj ale najwidoczniej miał „pilniejsze” sprawy.

 - Lars obiecywałeś mi, że zajmiesz się tym zamkiem, niedługo to my w ogóle nie dostaniemy się do pracy. I będziemy musieli sprzedawać pączki przed sklepem. Choć ciekawe skąd je właściwie weźmiemy.

- Eh Sadie, spokojnie dzisiaj już na pewno się nim zajmę. Mam nadzieję że nie przyjdzie dzisiaj nikt kto będzie chciał dać mi swój numer. Jeśli wiesz co mam na myśli

- Wiesz co Lars sama późnej spróbuję się nim zająć… - odpowiedziała Sadie z lekkim zażenowaniem.

Nieco dalej widać było jak Pan Fryman wyrzuca jakieś śmieci do kubłów przy swoim lokalu. Był tam także Ronaldo, który to rozglądał się dokładnie wokoło w poszukiwaniu jakiś bliżej niewyjaśnionych zjawisk. No bo przecież ciemność, która wraz z nocą przykrywała całe Beach City, mogła zostawić po sobie coś tajemniczego.

- Poranek już czas, coś zjeść, czas coś zjeść -podśpiewywał Steven wycierając twarz ręcznikiem.

Następnie upewnił się w lustrze że jego wdechowy wdzięk jest tam gdzie być powinien.

Po czym wyszedł z łazienki spotykając na swojej drodze Granat.

- Cześć Granat, pójdziesz ze mną na śniadanie do Wielkiego Pączka?

- Nie Steven mam coś bardzo ważnego do zrobienia...

- Trudno, twoja strata Granat

- A Steven mam jedną prośbę. Wolałabym abyś nie pomagał Ametyst w jej dzisiejszym porannym zajęciu dobrze.

Wtem Granat zniknęła w strumieniu teleportacyjnym.

-  na pewno nie zawiodę cię Granat -powiedział Steven w przekonaniu że przewidziała co jej odpowie.

Nasz mały klejnot wyruszył w jakże częstą i znaną mu drogę do swojego ulubionego lokalu. Niebo było całkowicie bezchmurne, wprost idealna pogoda na poranne śniadanie.

Idąc sobie chodnikiem i nie spodziewając się niczego nadzwyczajnego spostrzegł podejrzany ruch w okolicy kubłów ze śmieciami. Podszedł ostrożnie aby zobaczyć czy ktoś czasem nie potrzebuje pomocy. Jednak ten ktoś jej nie potrzebował. A już pewno nie w tradycyjnym znaczeniu tego słowa.

To była Ametyst. Jednak Steven pamiętając słowa Granat postanowił nie angażować się za bardzo w to czym obecnie zajmowała się  fioletowa wojowniczka.

- Cześć Ametyst, czy może... poszła byś ze mną na śniadanie do Wielkiego Pączka?

- Co? A Cześć Steven poszła bym ale nie mogę jestem bardzo zajęta, zresztą nie widać?

- Wiesz co Ametyst nie chce cię niepokoić ale to co robisz wygląda nieco dziwnie wiesz. A czego ty tam w ogóle szukasz?

- Takiego tam czegoś... no tam takiego tam yyy... no wiesz no czegoś tam, czegoś takiego jedynego co kiedyś przypadkiem znalazłam w śmieciach ale to chyba zgubiłam.

- Chyba zgubiłaś powiadasz? A nie masz tego przypadkiem gdzieś w swoim pokoju?

- Nie nie Steven na pewno nie mam jakbym to tam miała to bym tego nie zgubiła.

- Okej, powiedzmy że rozumiem.

Steven postanawiając już nie ciągnąć tego dalej odwrócił się i zamierzał skierować się prosto do swojego ukochanego lokalu.

- To na razie Ametyst

- Ej czekaj Steven, a czy w Wielkim Pączku mają jakieś śmieci?

- No jasne, powinni coś pewnie mieć. Choć że mną.

Ucieszył się faktem że Ametyst pójdzie z nim na śniadanie. Ale nie zamierzał za bardzo jej pomagać. No może tylko odrobinkę , ale nic poza tym.

- Cześć Lars, Cześć Sadie, to co zwykle poproszę?

- Oczywiście Steven, już ci podaję -Powiedziała z uśmiechem Sadie.

- Pssst...Steven zapytaj się czy mają jakieś śmieci.

- Właśnie chcieliśmy się zapytać czy macie może jakieś śmieci?

- Co? - Zdziwiła się Sadie

- No odpadki, które wyrzucacie. Ametyst czegoś szuka i chcielibyśmy zobaczyć czy tego tam przypadkiem nie ma.

- Nie niestety nie mamy, półgodziny temu wszystko zostało zabrane.

- No nie! - powiedziała Ametyst i z odrobiną frustracji wybyła z lokalu

- Ametyst zaczekaj może pan Fryman będzie miał jakieś śmieci! - krzyknął mały klejnot

Steven zabrał swoje poranne śniadanie i wyszedł szybko z Wielkiego Pączka aby dogonić Ametyst. Lecz ona zdążyła już gdzieś zniknąć. No nic – pomyślał i pamiętając co mówiła Granat udał się prosto do domu jedząc po drodze swoje ulubione śniadanie.

3 godziny późnej

- Perło pooglądasz że mną telewizję, dziś dają nowy odcinek mojej ulubionej kreskówki.

- Innym razem Steven muszę zająć się kuchnią. Jej asymetria działa na mnie irytująco.

Nagle do domu wróciła Granat, Steven zerwał się z miejsca i pobiegł się przywitać.

 - O Granat wróciłaś, masz może coś dla mnie?

-  Tak, mam... i znalazłam to w śmieciach

- Pokazuj! Pokazuj!

Granat podała Stevenowi piękny fioletowy klejnot.

- Zaraz zaraz to klejnot Ametyst, ale co on robił w śmieciach . To Ametyst wyrzuciła swój klejnot do śmieci?

- Sądzę że to właściwie Pan Fryman, pozbył się sterty starych noży dziś rano. -odpowiedziała z całkowitym spokojem.


7 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. świetne !
    ja mam chyba ze 4 w głowie związane z moimi oc xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeeju, idealne ^-^ Czekam na 2 część c:

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuje za komentarze, rozdział II pojawi się wkrótce;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialne :D ale jak mogla wyrzucic swoje cialo do smieci i nadal chodzic xd to przeczy z logika serialu :o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już wyjaśniam: Ametyst jak wiadomo szukała po koszach na śmieci swojej tajemniczej zguby.

      I gdy wyszła z Wielkiego Pączka pobiegła pobuszować(jak zasugerował Steven) w koszach na śmieci Pana Frymana, i zrobiła sobie przez przypadek krzywdę. Gdyż zaskoczyły ją znajdujące się w koszu na śmieci stare noże, wyrzucone rano przez Pana Frymana. Dlatego też pozostał po niej tylko klejnot, który to późnej Granat przyniosła Steven'owi.

      Granat przewidziała całą sytuację, więc prosiła Stevena aby ten nie pomagał Ametyst;).

      Usuń
    2. Dzięki za wyjaśnienie :) też tak myślałem ale zdanie ``To Ametyst wyrzuciła swój klejnot do śmieci?`` trochę mnie zmyliło xd

      Usuń

To Perydot odpowiada za komentarze na blogu, więc nie radzę, by dochodziło w nich do kłótni.